Kto lub co steruje człowiekiem? Co do tego nie ma wątpliwości. Pomińmy więc
instynkt naśladowczy, psychozy, zwłaszcza zbiorowe, wybujałe ambicje absolutnej
niezależności i inne urojenia. Zobaczmy, jak się to kształtowało w
filogenetycznej przeszłości. Niestety, przejście od jednokomórkowców do Metazoa,
czyli tkankowców, jest wielką niewiadomą, choć dokonuje się na naszych oczach w
zapłodnionym jaju.
Dlaczego życie zrezygnowało z prymitywu jednokomórkowości i zaczęło się motać w
coraz większą złożoność - nie wiadomo. Szanując cenne zabytki biologicznej
archeologii, przyroda zostawiła najpierwotniejsze formy - bakterie, glony,
pierwotniaki do dziś, ale obok uruchomiła jednak budowę nowego układu,
narzucając mu złożoność jako główne zadanie i podporządkowując archaicznemu
prawu: układ musi stanowić mimo wszystko jedność i to niepodzielną. Metazoa
pchnięte jak żywa kula ręką przyrody nie zatrzymały się w rozwoju, dopóki nie
wytworzyły człowieka.
Czy było "do przewidzenia" (nie wiadomo przez kogo), że Metazoa muszą
doprowadzić do rozwoju człowieka? Czy też była to całkiem niezamierzona,
największa fantazja przyrody? Jeśli wszystko jest zakodowane, to należy w
garniturze genetycznym poszukiwać świadomości. Innymi słowy - człowiek zjawił
się na jakimś etapie filogenezy jako mutacja. Innymi słowy - głupia mutacja dała
w konsekwencji filozofa biosfery. Mutacje były całkiem inteligentne i nie
wiadomo dlaczego nazywa się je losowym przypadkiem w rozwoju życia. Widocznie
wszystko zależy od tego, co człowiekowi potrzebne jest do budowy jego myślowej
konstrukcji. Mówiąc krótko, pojęcia o życiu są wyrobem opatrzonym stempelkiem
Made of Man.
Owym zdecydowanym momentem "przełamania" czegoś w dotychczasowym stylu mogło być
zróżnicowanie, które dało zupełnie nowe możliwości, ciągnąc za sobą nieodłączną
koordynację. Ta funkcjonalna krzyżówka okazała się niebywale owocna. I tu nasuwa
się pytanie, oczywiście znowu zasadnicze (najprzykrzejsze i zwykle bez
odpowiedzi): co "siekało" złożoną całość, różnicując ją, i zgarniało znowu w
zintegrowaną całość, by ją od nowa poddać "siekaniu" i któryś tam raz znów
zintegrować?
W półprzewodzącym środowisku mógł to być tylko elektromagnetyczny mikrotom tnący
jednorodność elektronicznej masy na zróżnicowaną funkcjonalność. Taka nieliniowa
"sieczka" podlega prawom synchronizacji, i to spontanicznej, wobec tego mógłby
wystąpić samorzutny element całościujący. Znane to jest z fizyki procesów
nieliniowych, a biologiczne procesy odznaczają się właśnie nieliniowością. Zdaje
się, że jesteśmy jeśli nie bliscy rozwiązania, to w każdym razie blisko nitki
wiodącej do rozsupłania niewiadomej. Ach, ten człowiek... Dobrze, że jest,
zmusza nas to przynajmniej do myślenia.
Z ogólnej masy białkowego półprzewodnika w człowieku mniej niż 2 procent
wyodrębniło się w czasie miliardów lat do zadań specjalnych. Nazwano to
centralnym układem nerwowym lub wprost mózgiem. Układ scalony pracujący w
podwójnym niejako rytmie, chemicznym i elektronicznym, wymaga przy wzrastającej
masie, ustawicznym procesie wymiany elementów strukturalnych oraz zróżnicowania
i integracji - sprawnego sterowania przy minimalnym zużyciu energii. Układ
kwantowy jest w ustawicznym stanie wzbudzonym, w sytuacji energetycznego
napięcia. Sterowanie takim mechanizmem musi być niezwykle zwrotne, jednolite,
natychmiastowe i niezawodne oraz dokonywane przy tym z minimalnym nakładem
pracy.
W trakcie ewolucyjnego zróżnicowania część elementów scalonego zestawu poczęła
się wyodrębniać w podukład o szczególnych właściwościach sterowania i
koordynowania wielorakości procesów. Na tle ogólnej masy półprzewodników
zorganizowanych w komórkowe elementy, stanowiące układ scalony, zarysował się
coraz wyraźniej podzespół układu nerwowego, w którego skład wszedł mózg. Całość
owego podzespołu składa się z 14X10do potęgi9 elementów komórkowych, każdy zaś z
nich co najmniej z 10 do 12 potęgi makromolekuł tworzących jego elektroniczną
masę. Specjalnością wyodrębniającego się podzespołu stało się sterowanie,
sygnalizacja i koordynacja.
Powstanie tego podzespołu nie było widocznie łatwą sprawą, wymagało bowiem
prawie 4 miliardów lat. Początki jego spotyka się chyba już u gąbek, a bez
wątpienia - u jamochłonów. Funkcjonalne drogi zróżnicowania i jednocześnie
integracji podzespołu złożonego z maksymalnej liczby 14 miliardów elementów, są
nam nie znane. Znamy tylko końcowy wynik anatomiczny i fizjologiczny. W każdym
razie wyodrębnił się układ, który modelowo można przedstawić jako nadrzędny w
stosunku do reszty masy białkowego półprzewodnika. Jak wspomniano, elementy
tworzące ów podzespół scalony też mają funkcjonalne podukłady - mitochondria. W
jednej komórce nerwowej wchodzącej w skład kory mózgowej znajduje się ich około
2500, co stanowi 1,5 procent ogólnej masy komórki. Jako jeszcze mniejszy
podukład scalony, swą liczbą co najmniej tysiąc razy przewyższają liczbę
komórek, a więc powinno ich być około 2,5X10 do 12 potęgi. Funkcjonalne
skoordynowanie jest przedziwne. Model mózgu obraca bowiem niebywałą ilością
informacji, bo wynoszącą 3,4X10 do 9 potęgi bitów na sekundę, podczas gdy ogólna
pojemność informacyjna przyswajalna przez człowieka wynosi teoretycznie 2,8X10
do 20 potęgi bitów (Wooldrige).
Nie jest to w sumie bardzo dużo, skoro do przeniesienia sygnału telefonicznego
wymagane jest 5600 bitów na sekundę. Psycholodzy powiadają, że przytłaczająca
większość tej informacji znajduje się w podświadomości (jest to termin przyjęty
przez psychoanalizę). Jeśli tak, to przyjdzie czas, że będzie się można
podłączyć w układ scalony mózgu i pobrać bezpośrednio informację zakodowaną nie
tylko w dalekiej przeszłości osobniczej, lecz również w filogenetycznej,
kodowanie bowiem genetyczne jest również rodzajem informacji biologicznej.
Stanowi to jedno z kuriozów życia w jego liniowym rozwoju przez miliardy lat.
Znajdźmy tylko odpowiedni przyrząd i właściwe wejście w układ!
Gdyby się udało stwierdzić, który element lub niewielki podzespół działają
wadliwie, powodując zaburzenia psychiczne, i gdyby można było elektronicznie
zasilać je impulsatorem, jak mięsień sercowy, w celu przywrócenia jego normalnej
pracy, moglibyśmy wyrównać wadliwe funkcjonowanie scalonego układu w odpowiednim
miejscu na odcinku awarii. O wprawieniu części wymiennych w formie przeszczepu w
tej chwili nie śmiemy jeszcze marzyć, ale jutro, być może, nie będą to już
marzenia. Model elektroniczny mózgu wskazuje na to. I jeszcze na coś. Zgodnie z
teorią powinien istnieć sposób przyspieszania jego pojemności informacyjnej i -
co więcej - celowego sterowania informacyjnym tankowaniem. Zapewne w krótkiej
stosunkowo historii gatunku Homo sapiens nie zostały jeszcze stworzone wszystkie
integracje. Istnieją zapewne ich nie odkryte rezerwy. Historia nauki tworzonej
przez człowieka zdaje się wskazywać na dużo większe możliwości mózgu, niż
dotychczas sądzono.
Układ scalony mózgu ma przed sobą przyszłość, która w dalszym etapie jego
funkcjonowania będzie mogła być szybciej rozwinięta, niżby na to pozwalało
zwykłe tempo rozwoju ludzkości. Mózg jest bowiem urządzeniem, które od kilkuset
milionów lat stymulowane elektrycznie przekazem receptorowym było w ten sposób
niepokojone w białkowej masie piezoelektrycznych półprzewodników. Impulsy
neuronalne mózgu o częstotliwości 50-200 herców i potencjałach 500-100
miliwoltów nie są obojętne dla procesów elektronicznych, sprzężonych z nimi
reakcji metabolicznych i fononów generowanych z rozdygotanej siatki
molekularnej.
Przyszłość przewidywana dla mózgu nie wydaje się wyłącznie hipotetyczna. Znamy w
minimalnym wycinku jego obecną naturę funkcjonalną. Pewne jest, że znajduje się
ciągle pod napięciem elektrycznym, czego dowodzi elektroencefalogram. Mózg
elektronicznie czuwa. Scalony układ 14 miliardów elementów jest podłączany
kanałami nerwowymi do wszystkiego, co ma żyć w organizmie. Fluktuacje
elektryczne nie są wyłącznie zaburzeniem przeniesionym poprzez nerw receptorowy
lub obwodowy z różnych części organizmu do mózgu, ale przenoszą się również
ustawicznie jako życiodajne impulsy z mózgu do najodleglejszych nawet części
organizmu, nie wyłączając miazgi zębnej. Pacjent może sądzić, że przyroda
stworzyła zakończenie nerwowe w zębie, by go bólem informować o konieczności
udania się do dentysty. Impulsy elektrycznie pracującego mózgu idą ustawicznie w
najdalsze krańce organizmu.
Podukład scalony mózgu "gotuje się" ciągle elektrycznie: od czasów Bergera,
czyli od 1928 roku, analizujemy jego pulsację, do dziś nierozszyfrowaną. Dla
diagnostycznych celów wykrojono rytmy: alfa o częstotliwości 8-13 herców, beta -
o częstotliwości 13-30 herców, theta - o częstotliwości 3,5-8 herców i delta - o
częstotliwości 0,5-3,5 herca; reszta jest niewiadomą układu, który na pewno
nadaje jakieś informacje, nie lekarzom bynajmniej, lecz scalonemu układowi
organizmu, nie tylko elektrycznie, ale również magnetycznie polem o niebywale
niskim natężeniu, 10 milionów razy słabszym niż natężenie pola magnetycznego.
Nie jest wykluczona w nadawaniu droga fononowa, a więc elektrostrykcyjnych drgań
białkowych piezoelektryków. Zresztą sama tkanka nerwowa, tak jak inne tkanki,
charakteryzuje się współczynnikami piezoelektrycznymi. Układy nerwowe: obwodowy
i wegetatywny oraz układ scalony reszty organizmu są ustawicznie
elektromagnetycznie pilotowane przez podukład mózgu, a ten znów w swoim szerokim
paśmie radiacyjnym wyłapuje minimalne sygnały przychodzące do niego i analizuje
je; oddzielając normę od patologii.
Budowa bioradarowej stacji trwała co najmniej 4 miliardy lat i bezsprzecznym
patentem przyrody jest włączenie w jej konstrukcję piezoelektryków, a więc
stworzenie systemu kwantowoakustycznego, oraz zasilanie układu energią chemiczną
metabolizmu. Ponadto bioradarowy system mózgu uruchomił pomocnicze urządzenie w
postaci układu hormonalnego, czyli chemiczne, które nie tylko jest podstacją
wykonawczą mózgu, ale jednocześnie na skutek sprzężeń informuje go o faktycznym
stanie życia. W ten sposób mózg wszystka "widzi", we wszystkim jest
zorientowany. Obwody elektroniczne, elektromechaniczne i chemiczne razem
przedstawiają coś, co nieporównanie przewyższa tranzystor techniczny. Nie ma
najmniejszej wątpliwości - jest to patent przyrody, do podziwiania i badania.
Nie potrafimy go jeszcze odtworzyć. Zresztą, biologiczny układ scalony nie jest
wyłącznie "administracją nerwową" zarządzającą żywym przedsiębiorstwem organizmu
w sposób najbardziej wydajny, a słowo "wydajny" przełożone na język biologii
oznacza egzystencję i przesunięcie czasu destrukcji.
Na razie znamy tylko EEG z minimalnym wycinkiem diagnostycznej użyteczności w
skali rytmów alfa, beta, theta i delta, oraz na przeciwległym krańcu
funkcjonalności - dobrze zbadany układ hormonalny. Reszta jest niewiadoma,
"jakoś" się tam łączy, bo musi. Wychodząc z biochemicznego schematu nie można
było znaleźć innych interakcji poza elektrochemiczną.
Bioelektronika pozwala nieco inaczej widzieć sprawę, a jeśli nie widzieć, to
przynajmniej wyczuwać znacznie szerzej i fundamentalniej chyba niż wyłącznie
biochemia. W pewnym - jak nam się wydaje - momencie coraz sprawniejszego
funkcjonowania biologicznego "tranzystora" rozbrzmiał najpotężniejszy w dziejach
okrzyk eureka. Mózg odkrył siebie! Odkrywanie owo było na pewno rozciągnięte w
czasie, lecz jego rezultat ujawnić się mógł w pewnym krótkim momencie. Czy owa
odkrycie wiązało się z pierwszym rzeczywistym okrzykiem artykułowanej mowy - nie
wiadomo. Zapewne tak. Eksplozja czy kolaps informacji? Wyjście z siebie czy
wejście w siebie? Zostawmy odpowiedzi filozofom, problemy rozwiązują oni
wprawdzie niezwykle długo, wykazując przy tym niebywały rozrzut opinii, ale
naprawdę rzecz dotyczy rekonstrukcji, której nie można dokonać bez pewnych
założeń, a wtedy obracamy się już w sferze twórczej dedukcji, słusznej w
przyjętych ramach aksjomatycznych.
Niezależnie od tego, komu zostanie przyznana racja, życie idzie dalej. Sapiensy
muszą się ad tej pory spieszyć, gdyż zastosowanie tranzystora przestrzennego
grozi osiągnięciem gęstości elementów, odpowiadającej liczbowo gęstości komórek
nerwowych w mózgu. Mówi się już całkiem konkretnie o budowie tranzystora
przestrzennego zawierającego jedną czwartą liczby komórek mózgu człowieka. A
wtedy seryjne operacje logiczne w obwodach z takimi układami będą przebiegać
milion razy szybciej niż operacje logiczne w mózgu. Akceleracja bitów w mózgu
stanowi wykładnik inteligencji, toteż każde usprawnienie w tym kierunku jest
pożądane. Nie inaczej przebiegały usprawnienia - choć oczywiście w zwolnionym
tempie - w trakcie ewolucji biologicznej, nie sterowanej dodatkowymi czynnikami
z zakresu inżynierii rozwojowej.
Układ scalony mózgu jest elementem sterującym, wytworzonym ewolucyjnie z ogólnej
masy półprzewodnika białkowego organizmu. Suma metabolizujących elementów
sprzężonych z procesami elektronicznymi, stanowiąca również układ scalony, nie
pozostaje na funkcjonalnym uboczu. Jest to sytuacja uwarunkowana ewolucyjnie.
Przyroda nie wykorzystała jeszcze wszystkich możliwości wpływu mózgu na somę.
Soma też może być traktowana jako układ scalony, skoro w jednym centymetrze
sześciennym zawiera przeciętnie 10 do potęgo 10 komórek, a w nich znajduje się
około lO do 13 potęgi mitochondriów, przeciętnie 1000 w komórce. Założywszy
istnienie elektromagnetycznej informacji międzykomórkowej, otrzymujemy
elektroniczno-metabolizującą siatkę elementów białkowych skoordynowanych, czyli
zespolonych polami elektromagnetycznymi. Teorii z zakresu psychosomatyki jest
raczej mało, natomiast praktyka, zwłaszcza w dziedzinie patologii
psychosomatycznej, zdaje się wskazywać na ogromne możliwości wpływu mózgu na
somę. Niczego prawie nie wiemy natomiast o mobilizującym wpływie mózgu,
zwłaszcza o świadomych oddziaływaniach na przestrajanie somy.
Dotychczas człowiek, zgodnie z receptorowym, czyli fizjologicznym przepisem,
używał świadomości do sondowania otaczającej go przyrody. Jest to zasadniczy
kierunek rozwojowy człowieka, wspaniale manifestujący się osiągnięciami nauki i
techniki. O progresji w tej dziedzinie nikt chyba nie wątpi. Jest ona
wyznacznikiem postępu i rozwoju ludzkości. Pozostaje jednak mniej rozpoznany
teren podintelektualny drenaż przez świadomość, mianowicie własna soma.
Wydobycie z człowieka wszystkich możliwości polega nie tylko na maksymalnie
wydajnej eksploatacji środowiska, ale również na zgłębieniu siebie, na
wydostaniu potencjalności złożonych w somie, które można uruchomić spotęgowaną
świadomością. Wydaje się, że człowiek jeszcze nie wkroczył na właściwą drogę; na
razie penetruje środowisko. Nie ma czasu na siebie.
Dlatego słusznie można utrzymywać, że człowiek jest całkowicie nieznaną istotą.
Kiedyś w dziejach biosfery pewien układ scalony białkowych półprzewodników
maksymalnie zróżnicowany ewolucyjnie, z podsystemem scalonym mózgu, odkrył swoją
właściwą istotę pod warstwą informacji receptorowej. Po prostu zajrzał głębiej
niż zmysły na to pozwalały, a instynkty nieomylnie ustawiły go w gotowości do
poznania nieznanej istoty. Zmysły zwiększyły tylko czujność. Pewnego dnia w
dziejach planety Ziemi dokonał się zasadniczy przewrót, którego skutków nie
można było jeszcze ocenić. Wyłoniła się świadomość. Spod warstwy informacji
receptorowej, z pogranicza instynktów. I stal się człowiek. Na zegarze czasu
geologicznego był czwartorzęd.
Według fizjologicznej wizji człowiek jest ssakiem łożyskowym, którego zasób
informacji ciągle niezwykle wrasta. Tymczasem jest nieco inaczej; człowiek nie
jest składnicą informacji, lecz również jej generatorem i transformatorem. Jest
pod tym względem indywidualnością zdolną do rozwodu. A może istnieją geny
inteligencji (choć nie mniej istotne od nich mogą się okazać geny idiotyzmu czy
genialności), geny zboczeń psychicznych (przecież znamy już geny molekularnych
skaz), geny altruizmu, chamstwa, pracowitości i heroizmu? Jeżeli tak, to jak
wtedy oceniać zasługi, a tym bardziej, jak mierzyć odpowiedzialność za czyny?
Człowiek i tak znacznie wypadł ze sterowania sobą, zostawiając to autonomicznemu
układowi nerwowemu, zajął się natomiast sterowaniem "na dworze", przestrajając
środowisko do granic paradoksu biologicznego. W innych sytuacjach nazywa się to
samobójstwem. Bo też człowiek nie jest wyłącznie połykaczem bitów dostarczonych
z banku danych, lecz istotą z ambicją generowania własnej informacji, celowego
jej użytku, rozbudowy możliwości działania i rozeznania.
Homo electronicus - na razie modelowy, lecz realny, nie science fiction - czeka
na drugie odkrycie: wnikania świadomości w somę. Na razie świadomość gwałtownie
go rozwija i zabija. Jest to chorobowa psychosomatyka. Przyjdzie czas na
odkrycie wpływu świadomości na somę, gdyż wynika to z modelowego przedstawienia
mobilizującego działania świadomości pod postacią Homo electronicus. Ten drenaż
wiele obiecuje. Energię elektromagnetycznie czuwającego mózgu, który i tak mimo
wszystko wspaniale orientuje się i administruje organizmem, należy sprząc z
odkrytą świadomością. Świadomość jest bodaj ostatnią jeszcze nie wykorzystaną
szansą integracji na obecnym etapie ewolucji człowieka. Gatunkotwórczy czynnik
działał, jak wszelkie mechanizmy rozwoju, statystycznie, a więc niezbyt celowo.
Jesteśmy jeszcze raz u celowego bez celu. Integracja najwyższego poziomu poprzez
świadomość uświadomioną, czyli refleksję, zyskuje dopiero szansę praktycznego
rozpracowania.
Pozostaje faktem, że integrująca rola mózgu wytworzyła się, jak wszelkie
zdobycze ewolucji, na zasadzie statystycznego przypadku i selektywnego sita.
Proces hominizacji rozpoczął się już w trzeciorzędzie, około 14 milionów lat
temu. Przygotowanie wstępu do niego zajęło około 4 miliardów lat historii życia
na Ziemi. Ewolucja hominidów trwa niespełna milion lat. Dysproporcje czasowe są
znamienne. Centralne sterowanie układem bioelektronicznym nabiera
przyspieszenia. Niezwykła rola przypada tu integrującej roli świadomości. Jest
to przecież ostatni integrator wymyślony przez przyrodę, ale integrator o
wysokiej randze. Wobec tego przerzucankę od zysków do strat biologicznych można
działaniem świadomości
ukierunkować na wyłącznie pozytywne efekty. Pojemność informacyjna mózgu nie
osiągnęła chyba górnego pułapu. Wprawdzie, według ogólnego przekonania, liczba
komórek nerwowych (neuronów) w mózgu jest stała i nie ma możności jej
zwiększenia, to jednak liczba miejsc kontaktu w celu przekazu i przekształcania
informacji, czyli liczba synaps w układzie nerwowym, wydaje się daleko większa.
Przyjmujemy, że w mózgu znajduje się 10 do 10 potęgi neuronów, każdy neuron ma
co najmniej średnio l0 do 3 potęgi synaps, wobec tego ogólna ich liczba w mózgu
wynosi l0 do 13 potęgi. Natomiast, według Richtera, liczba możliwych połączeń
między 10 synapsami jest zawrotna, bo rzędu l0 do 130 potęgi. Obsłużenie takiego
układu scalonego dokonywać się musi, według niektórych badaczy z prędkością
światła. Jeszcze raz dochodzimy do możliwości, czy nawet konieczności
elektromagnetycznej koordynacji.
Ewolucja centralnego sterowania zaczyna więc podporządkowywać się świadomości.
Inaczej mówiąc, staje się zabiegiem kierowanym przez człowieka. Wydaje się, że
człowiek przejmie inicjatywę rozwojową w swoje ręce. Kwalifikowana obsługa
podukładu scalonego mózgu jest bez porównania ważniejszym problemem niż
komputeryzacja ludzkich poczynań. Nie jest wykluczone, że oba procesy będą
przebiegały zgadnie, w tym samym kierunku.