Znalezienie kwantu życia byłoby nie lada sensacją w biologii. A może - wychodząc
z ogólnej idei elektromagnetyczności życia - jego kwant nie będzie niczym innym,
jak tylko energią biogennego fotonu?
Konieczne jest pewne wyjaśnienie. Bioelektronika jest równoznaczna nie z
poszukiwaniem kwantu życia, czyli jego najmniejszej jednostki, a raczej z
wyodrębnieniem poziomu kwantowego, na którym dokonuje się proces nazwany ogólnie
życiem. Kwantowość nie musi łączyć się z miniaturyzacją rozmiaru, prędzej łączy
się ona z elementarnością działania. Nie miałoby jednak sensu rozpatrywanie
urządzenia elektronicznego, mimo daleko posuniętej jego miniaturyzacji w
technice, jako "atomu" czy drobiny półprzewodnika, a tym bardziej jako
określonego kwantu działania elektronicznego. W żywym ustroju chodzi o
funkcjonalny poziom nieodłącznych sprzężeń kwantowomechanicznych między
procesami chemicznymi i elektronicznymi w białkowych półprzewodnikach.
Nie jest łatwe połączenie dotychczasowego sposobu myślenia biologicznego z nowym
określeniem treści życia, biochemicznej dominacji nad wszystkimi wyobrażeniami o
życiu z całkiem nowym światem pojęciowym, niezbyt jeszcze ściśle zdefiniowanym
na użytek nauki o życiu. Zasadniczą trudność stanowi wspólne używanie trzech
pojęć - biochemicznych, technicznych z zakresu elektroniki półprzewodników i
bioelektronicznych. Trzeba innego stylu myślenia biologicznego. Dotychczas
stosowano styl myślenia analityka, który - nawet rozumując ogólnie - widzi
zawsze siatkę szczegółów na pierwszym planie, ogólność raczej czuje, niż widzi i
rozumie. Tymczasem w bioelektronice jest odmiennie: startuje się z ogólności, z
jakiegoś przekroju wielkiej całości, którą chce się widzieć jako powszechność
charakteryzującą życie, i dopiero wtedy spostrzega się jej składowe kwantowe
rozmiary. Zresztą w elektronice półprzewodników te dwie sprawy są nierozdzielne,
nie ma bowiem procesów elektronicznych bez masy półprzewodnika a więc masy
wielodrobinowej, a jednocześnie zjawiska zachodzące w niej są jednostkowe i
opisywane kwantowomechanicznie, lecz można je wyodrębnić tylko statystycznie.
Choćby z tego powodu musi być wielość, nigdy - jednostkowość.
Mimo wszystko przywykliśmy traktować sprawy życia fizjologicznie i ta skala jest
najłatwiejsza do wyobrażenia. Wobec tego stosując - z dużą tolerancją
nieścisłości - termin "układ scalony" do żywego ustroju, w tym pojęciowym
kontekście trzeba zmieścić zasadnicze rysy systemu biologicznego. To nic, że
operacja wydaje się zabawna; w naukowym badaniu człowieka tyle już było i .jest
zabawnych podejść metodycznych, że jeszcze jedno więcej nie pomniejszy rozmiarów
przedsięwzięcia, a może się okazać pomocne w twórczym myśleniu nad ludzką
naturą. Nie wiadomo, z jakich powodów bioelektronika miałaby nie korzystać z
tolerancji metodycznych nieścisłości, skoro są one tolerowane gdzie indziej.
Istnieje tylko jedna różnica - wiele błędów metodycznych ma długi staż
historyczny, natomiast bioelektronika dopiero debiutuje w zastosowaniu jej do
człowieka, dlatego zakres tolerancji nie jest jednakowy.
Przybliżonym punktem wyjścia może być pojedynczy element in statu nascendi
układu scalonego, a więc zapłodniona komórka jajowa. Mamy dwa elektroniczne
układy półprzewodników organicznych: plemnik bez witki o objętości wynoszącej
5,2X10-7 mm3 (1,9X10do potegi8) plemników w jednym milimetrze sześciennym) oraz
komórkę jajową o średnicy 0,02 mm i objętości równej 4,2X10-- mm3. Stosunek mas
wynosi 1 : 10 000. Impuls rozpoczynający właściwie wszystko, co prowadzi do
wytworzenia Homo sapiens;" zaczyna się od penetracji plemnika. Mało
prawdopodobne, że dzieje się to wyłącznie na drodze chemicznej, choć
stwierdzono, że pewne słabo jeszcze zbadane dla obu gamet, męskiej i żeńskiej,
substancje o charakterze hormonalnym (tak zwane gamony) mogą być przyczyną
uruchomienia procesów kierunkowych o dalekich konsekwencjach. Nie należy sądzić,
że zetknięcie się plemnika z komórką jajową jest zderzeniem tylko mechanicznym,
choć - przy dużej energii kinetycznej - dysproporcja mas mogłaby zadecydować o
wniknięciu plemnika, ale oprócz procesów termicznych, nie należałoby wtedy
niczego więcej oczekiwać. Mimo wszystko jest to proces mechaniczny, kłucie
bowiem igłą komórki jajowej żaby powoduje jej podział, jaja owadów również
zaczynają dzielić się po uderzeniu ich pędzelkiem. Wiele czynników fizycznych,
np. pewne stężenie jonów w wodzie morskiej, prawdopodobnie działanie pól
elektrycznych i magnetycznych lub pobudzenie elektronami, może zastąpić plemnik
w jego roli inicjatora podziału.
Gameta żeńska dysponuje więc pełnym wyposażeniem do rozwoju, wymaga jedynie
impulsu, niekoniecznie chemicznego, by wyzwolić ów proces. Jeśli założymy, że
materiał gamety wykazuje piezoelektryczne i półprzewodzące właściwości, to
możemy wysnuć wniosek, że komórka jajowa wymaga impulsu mechanicznego do
zainicjowania fali polaryzacyjnej lub fali elektronowej, która porywa procesy
metaboliczne, wprowadzając je w stadium wzmożonej aktywności. Drzemiące życie
zostaje nagle wprowadzone w ogólny stan wyjątkowego wzbudzenia. Badania
bioenergetyczne winny się tutaj zwrócić po wzorcowe sytuacje.
W bioelektronice istnieje taki stan wyjątkowo dynamiczny, nazywa się on
bioplazmą. Właśnie on jednoczy metabolizm z procesami elektronicznymi i każdy
impuls energetyczny przenosi się tu jako własne zaburzenie plazmowe. A jeśli
zostaje wzbudzony plazmom czyli kwant fali plazmowej, która raz rozkołysana
dynamizować będzie zapłodnioną komórkę aż do etapu ukończenia embriogenezy i od
początku życia postnatalnego do szczytowego stadium ontogenezy?
Wracamy do problemów, z którymi spotkał się stary Haeckel w XIX wieku, jeszcze
raz się one ujawniły w badaniach Gurwicza i to właśnie od strony energetycznej
(:promieniowanie mitogenetyczne). Niewykluczone, że wczesne stadia rozwojowe
zapłodnionej gamety żeńskiej staną się klasycznym materiałem badań nad
bioplazmą. Nie tylko świat geograficzny jest okrągły, również świat myśli
wykazuje rotację, choć nie ma powrotu na wyjściowe pozycje, jest tylko spiralny
rozwój wzwyż.
Rozpoczyna się proces, który jak gdyby Potrzebuje wytrącenia z chwiejnej
równowagi. Widoczne skutki dowodzą poważnych zmian energetycznych. Centrosom
plemnika, który wniknął do komórki jajowej, wytwarza silne promieniowanie i
przekształca się w typowe jądro komórkowe. Mimo redukcji chromosomów w komórce
jajowej i w plemniku, trudno przypuszczać, że zostaje tylko połowa informacji po
obu stronach. W komórce jajowej rozpoczyna się bruzdkowanie. Procesy są wyraźnie
ukierunkowane przestrzennie i mają charakter energetyczny, co widać np. w
centrioli i astrosferze. Komórka jajowa przed zapłodnieniem odznacza się już
elektryczną anizotropią. Zbyt mało mamy danych, aby poznać elektroferezę gamety
męskiej, prądy czynnościowe pierwszych stadiów bruzdkowania komórki jajowej,
elektryczne zjawiska towarzyszące transportowi plemnika w żeńskich drogach
rodnych. Przemożna chemia położyła akcenty na procesie rozrodu, jak zresztą w
ogóle na biologii. Przegrupowanie masy, jej zróżnicowanie, tworzenie blastomerów
i tak dalej - to wszystko są procesy zorientowane, pełne niespokojnego ruchu w
następstwie impulsu zapłodnienia, przez mechanikę czy nawet chemię mało
zrozumianego. Otwarcie zaworu wyzwala całą historię życia od chwili poczęcia do
momentu osiągnięcia przez organizm megarozmiarów. Musi tu być czynnik, który
wyzwala wszystkie procesy związane z życiem i steruje nimi. Jeśli nie chemiczny
ani mechaniczny, to najprawdopodobniej elektrodynamiczny.
Obie gamety są już układami scalonymi i, zanim wejdą do akcji, podlegają
strukturalnej redukcji, chromosomów o połowę, a tym samym i funkcjonalnemu
okrojeniu też zapewne o połowę. To przymusowo zastosowane przez naturę
okaleczenie wyzwala determinanty wzajemnego dopełnienia i rozpoczyna się szał
różnicowania oraz integrowania w nowy łączny układ scalony o żywiołowym wzroście
organizującej się masy.
Jest to moment tworzenia układu scalonego z jedynego elementu - jaja
stymulowanego przez plemnik. W tym monoukładzie dokonuje się transformacja
energii na szeroką skalę, gdyż obejmuje wszelkie warianty przetwarzania: energii
elektrycznej w mechaniczną i odwrotnie (piezoelektryczność), elektrycznej w
magnetyczną, magnetycznej w mechaniczną (piezomagnetyzm), ciepła w energię
elektryczną (piroelektryk), akustycznej w elektryczną, grawitacyjnej w
elektryczną, chemicznej w mechaniczną (mechanochemiczne procesy), chemicznej w
elektromagnetyczną (chemiluminiscencja), elektrycznej w elektromagnetyczną,
elektrycznej w chemiczną i na odwrót. Procesy elektroniczne i chemiczne prowadzą
do szybkiego wzrostu masy, zróżnicowania podziałowego, a w dalszym rozwoju - do
ustawicznej integracji na każdym etapie różnicowania w nową jednostkę
biologiczną, do rzeczywistego wytworzenia modelu Homo electronicus. Mimo że nie
istnieje żaden system sterujący, odpowiednik późniejszego mózgu, proces
przebiega w sposób zorganizowany i uporządkowany. Wszystko zmierza do
wytworzenia układu scalonego, początkowo dwuwarstwowego, złożonego z ektoi
entodermy, później dochodzi trzecia warstwa - mezoderma: Jest to wciąż układ
zespolony jako jedność rozwojowa, która kryje możliwości dalszego organizowania
bardzo złożonego zestawu scalonego. Na tym poziomie organizacyjnym wydaje się
oczywiste istnienie sił sterujących prawidłowym rozwojem mimo braku jeszcze
układu nerwowego. Podstawy koordynacji są widocznie innej natury. Co więcej, one
to dopiero wyróżnią w przyszłości układ nerwowy. W owym zestawie scalonym,
mającym charakter bioelektroniczny, istotne są przede wszystkim prymitywne i
pierwotne siły sterujące. W zespole piezoelektrycznych półprzewodników mogą nimi
być tylko fale elektromagnetyczne, a w środowisku metabolizującym ponadto
jeszcze elektrony. Elektrony wykazują oprócz tego ruchliwość w aromatycznych
strukturach lub w donorowo-akceptorowych kompleksach.
Proces zapoczątkowany przez wtargnięcie plemnika do 10 000 razy większej masy
białkowego półprzewodnika - komórki jajowej - rozwija się lawinowo, gdyż
obejmuje coraz większą masę. Rosnące elementy komórkowe zostają włączone w
elektroniczny układ scalony, tworzą się podukłady, szczególnie zróżnicowane w
obrębie centralnego układu nerwowego. Jego zaczątki powstają w połowie trzeciego
tygodnia życia płodowego z ektodermy, czyli zewnętrznego listka zarodkowego.
Płytka nerwowa przekształca się w rynienkę nerwową. Morfologicznie poczyna się
wyodrębniać układ nerwowy o istotnej w przyszłości funkcji dla całego organizmu.
Zróżnicowanie się masy półprzewodnikowej w rynienkę nerwową jest zaczątkiem
wyjątkowej koordynacji, która będzie się już utrzymywała przez całe życie
osobnicze i wykazywała coraz większą specjalizację. Morfogeneza polega na czymś
więcej niż tylko na wykształceniu z organicznej masy jaja i plemnika zespołu
cytologicznego, a potem na histologicznym zróżnicowaniu i morfologicznym zarysie
geometrii żywego układu. Już Gurwicz w roku 1922 stanął przed problemem sił
kierunkowych w morfogenezie i nie znalazł innego rozwiązania, jak pola
biologiczne.
Od tamtej pory minęło sporo lat, powstało i upadło wiele pojęć, a nawet nowych
dziedzin wiedzy. Świat naukowy tamtych lat jest nieporównywalny z obecnym. Tylko
w biologii nic szczególnego się nie dokonało, poza zastosowaniem fotopowielaczy
w badaniu efektów radiacyjnych życia, powstaniem mikroskopu elektronowego i
banku danych komputerowych, rozwojem biologii molekularnej, odkryciem struktur
subkomórkowych w następstwie zastosowania elektromikroskopii, i poza pierwszymi
próbami integracji, polegającymi na zastosowaniu do żywych ustrojów, po
uprzednim skopiowaniu założeń właśnie z biologii człowieka, teorii informacji.
Dopóki biologia nie wypadnie z systemu, w którym została umieszczona jako dzieło
człowieka, dopóty poszerzenie czy wydłużenie kroku na drodze interpretacji życia
jest niemożliwe. Długość bowiem kroku, a nade wszystko jego wektor jest
wyznaczony właśnie przez ów system. Tu kryje się zasadnicze nieporozumienie w
nauce o życiu. Biologia jako nauka jest systemem stworzonym przez człowieka do
opisywania życia, a nam wydaje się, że wyjęcie życia z tego systemu jest
równoznaczne ze śmiercią ryby po wyjęciu jej z wodnego środowiska. To są
paradoksy schematów; mózg człowieka lubi być zamknięty w system, a jednocześnie
boi się nowego systemu, choć wszystkie przecież on sam stworzył.
Elementarnym układem energetycznym życia nie jest ani określona reakcja
chemiczna, ani specjalny kwant działania biologicznego, ani półprzewodnik
białkowy. W biologii poradzono sobie przez stworzenie ogólnego terminu
"metabolizm" jako wyrazu chemicznego wiązania i uwalniania energii. Metabolizm
wyrażałby ogólne balansowanie energii, uruchomione na drodze chemicznej przez
procesy anabolizmu i katabolizmu. W bioelektronice istnieje jeszcze ogólniejsze
pojęcie energetycznych oscylacji w organizmie, mianowicie "bioplazma". Bioplazma
jednoczy w sobie metabolizm z procesami elektronicznymi w półprzewodzącym
ośrodku białkowym i dobrze oddaje energetyczne środowisko integracji układu.
Można praktycznie zapomnieć o postępującym zróżnicowaniu zapłodnionego jaja
najpierw w blastulę, potem w trzywarstwową gastrulę z ektro- ento- i mezodermą,
nie pamiętać o zarysowaniu się pierwotnej rynienki nerwowej i rozczłonowaniu
przyszłego organizmu na sarkomery, należy za to w polu wizjera utrzymywać
ustawiczną integrację.
Układ scalony zaczyna się od razu po wniknięciu plemnika. Komórka jajowa,
otrzymująca impuls zróżnicowania podczas aktu zapłodnienia, jest ciągle
funkcjonalną jednością, czyli biologicznym układem scalonym. Integracja włącza
coraz większą masę, coraz nowe struktury i wyższe zestawy funkcjonalne. Należy
przypuszczać, że podstawowa integracja nie podlega zróżnicowaniu.
Najpierwotniejsza integracja układa się jak siatka informacyjna o coraz
gęstszych oczkach. Amorficzna strukturalnie masa odkłada się już w polu sił
oddziaływania siatki informacyjnej. W dalszym rozwoju stoi na razie do
dyspozycji tylko masa komórki jajowej, minimalnie tylko zwiększona o masę
plemnika, której praktycznie można nie brać pod uwagę.
Rzeczywisty układ scalony masy biologicznej półprzewodników, którą
,;poszatkowało" zróżnicowanie, a zespoliła ta sama elektromagnetyczna
integracja, wskazuje na bardzo prostą zasadę działania, od pierwszego stadium
podziału począwszy. Nie jest niedorzecznością, że każde zróżnicowanie wymaga
zintegrowanego impulsu, by się prawidłowo dokonało w interesie tworzonej
całości. Abstrahując od masy podlegającej zróżnicowaniu, można rozpatrywać
organizm jako układ scalony, zbudowany z białkowych półprzewodników i
piezoelektryków, pracujący dzięki chemicznemu zasilaniu energią. W tak
konsekwentny, wytrwały i uparty sposób życie zabiega o sprzężenie zróżnicowania
z integracją. Nie może bowiem ani na moment ustać zorganizowany energetycznie
proces w białkowej masie, gdyż wówczas nastąpiłaby śmierć układu.
Kwantowa emocja jest daleka od ludzkich wzruszeń, rozkoszy czy przeżyć, a mimo
to decyduje o nich. Z 300 milionów plemników tylko jeden trafia do celu, a więc
tylko jedna miliardowa część emocji człowieka jest skuteczna i wystarczająca do
aktu zapłodnienia; a trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że uwzględnienie
prawdopodobieństwa ze strony komórki żeńskiej przesuwa tę liczbę o jeden rząd
wielkości w dół. I tylko to prowadzi do uruchomienia procesów rozwoju w komórce
jajowej, której masa wynosi 1,4X10-7 grama. Rozpoczęły się niemożliwe do
zatrzymania w normalnych warunkach procesy zróżnicowania oraz integracji, które
wiodą aż do wykształcenia pełnego człowieka. Zaczynamy rozumieć tę kwantową
emocję i jednocześnie zaczynamy dostrzegać, że kod genetyczny to za mało, musi
istnieć układ scalony już w pierwszym impulsie uruchomienia kaskady
embriogenezy. Skutki kwantowej emocji są poważniejsze, jeśli uwzględni się
rozmiar zaangażowanej masy i rzekomo mechaniczną penetrację plemnika w
środowisko białkowego półprzewodnika komórki jajowej.
Układ scalony komórki jajowej wykazuje już własną elektryczną polaryzację.
Wtargnięcie plemnika zaburza elektryczną kierunkowość, wytwarza sytuację
skrzyżowań prostopadłych (powstawanie blastuli), lecz potem znów dochodzi do
wytworzenia polaryzacji wskutek ostatecznego zorientowania dwóch biegunów:
mózgowego (inaczej - apikalnego) i bazalnego. Co wiemy o mapie działających sił,
wbijając mikroelektrodę w komórkę i mierząc potencjał elektryczny? Nic, poza
stwierdzeniem że on istnieje i że jest mierzalny. Wynikiem tego mocowania
wewnętrznego jest przecież transport masy układającej się "według zakodowanego
szyfru", o którym nikt nic nie wie, prócz tego, że daje on ostatecznie
morfologię i anatomię jednostki. Co się tutaj różnicuje: biologiczne trakty
transportu jonowego, rodniki cząsteczek, układających się w pożądaną molekularną
strukturę i powstających na skutek potrzeb rozwojowych, czy gotowe drobiny
rozwożone (jak i przez co) w "zakodowanym" kierunku'?
Jakie zabawne są te makroskopowe i antropoidowe wyobrażenia o życiu. Takie
jednak swojskie. Człowiek przecież "po ludzku" winien się tworzyć, a więc na
wzór naszej przedsiębiorczości. Dobrze, że przyroda kpi z naszych pomysłów i
robi, co należy, jeśli nawet rozumiemy to tak, jak nie należy. W rozmiarach
obowiązujących życie u podstaw może się transport dokonywać tylko na drodze
elektroforezy lub fotoforezy, musi więc być popychany na sposób kwantowy małymi
impulsami energii, choć sam transport nie jest procesem kwantowym. Stacja
rozdzielcza pracuje na zasadzie elektromagnetycznego sterowania. Badacz
"zgarnia" tylko pomiary biopotencjału komórki, wiedząc na ich podstawie znacznie
mniej, niż wie z pomiarów napięcia w linii przemysłowej o konstrukcji elektrowni
i jej napędzie.